wtorek, 20 marca 2012

I filar

W zamyśle tego bloga, miał on być nie tylko o modzie. Od ponad pół roku borykam się z poważnymi problemami skórnymi. Wiem, że podobny problem ma tysiące z Was, dlatego postaram się przybliżyć Wam kolejne etapy swojej walki - być może coś z tego okaże się dla Was zbawienne. W ostatnie wakacje postanowiłam, że będę małym murzynkiem - opalałam się już od połowy maja, zachęcona wolnym, pomaturalnym czasem. Co jednak najgorsze - zupełnie zlekceważyłam filtry i jakiekolwiek zabezpieczenia - opalając się na olejki, przyspieszacze, itd. Słońce było baardzo mocne. Owszem, miałam piękną opaleniznę, ale w połowie czerwca zauważyłam na twarzy dziwne zmiany. Najpierw były to pojedyncze, dziwne, podskórne guzki, które zbagatelizowałam. Kontynuowałam opalanie, mając nadzieje na zbawienne działanie słońca. W lipcu moja skóra wyglądała fantastycznie. Blizny wyrównały się z kolorem skóry, żadnych niespodzianek. Mogłam cieszyć się z możliwości odstawienia makijażu. Nie potrwało to jednak długo - już w sierpniu, kiedy słóńce lekko traciło na sile pojawiła się wysypka na policzkach. Później duże, trudne do usunięcia guzki, które pozostawały na twarzy 3-4 tygodnie, koncząc swoją obecność blizną. Apogeum takiego stanu moja skóra osiągneła na przełomie września i października. Byłam załamana i właśnie wtedy mama umówiła mnie z p. Agnieszką - zaufaną kosmetyczką i świetnym psychologiem. Do tej wizyty stosowałam krem Avene - Diacneal, który teraz nazywa się chyba Triacnel. Jest to świetny krem, dla kogoś kto ma bardzo podstawową formę, zwykłego, młodzieńczego trądziku. Bardzo mi pomógł w okresie przedstudniówkowym, kiedy pojawiały się na mojej twarzy niewielkie, proste to usunięcia krostki. Świetnie sobie z nimi poradził, rozjaśnił małe blizny - także polecam dla wszystkim borykających się z zwykłym, pospolitym trądzikiem w pierwszej fazie. Natomiast próba powrotu do stosowania tego kremu przeze mnie w wakacje, okazała się bezsensowna, zupełnie nic niezmieniająca. Próbowałam wszystkich dostępnych w drogeriach masek, zwykłego kremu Bambino. Piłam wapno i łykałam jakieś odczulające tabletki, ale zupełnie nie ta bajka. Dopiero rozmowa z p. Agnieszką uświadomiła mi, że borykam się teraz z zupełnie innym problemem, niż te, które do tej pory zwalczałam dostępnymi na rynku środkami. O całej procedurze do jakiej zostałam zmuszona, opowiem Wam w następnym poście. Zapraszam!



Avene - Diacneal

kosmetyczka, o której dużo będe Wam opowiadać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz